czwartek, 17 marca 2016

Rudy zdechł

Bardzo mi przykro. Płakałam jak bóbr. Do tego wtedy byłam sama w domu i nie miałam się z kim wypłakać. Jadł i pił, nie mam pojęcia czy jakbym poszła do weta, to coś by zrobił. Poza tym. Nie chciałam jej męczyć. Była taka zmęczona, zimna. Nie chciałam przedłużać jej życia na siłę. Wierzę, że zdechła, kiedy przyszedł na to czas.
W końcach swojego życia, zaczęła się bardziej drapać, przestraszyłam się i wywaliłem jej wszystko, co mogło uczulać. Nie pomogło, nie wiedziałam co to jest, więc wymieniłam jedzenie. O wiele bardziej przestała, nawet zrobiła się żywsza i ładniejsza. No ale i tak niedługo po tym zdechła. 
Miała 14 miesięcy.
Zakopałam ją pod mizerną sosną. Kiedy ją trzymałam była jeszcze ciepła. To znak, że nie żyła. Nauczyłam sie tego na szkoleniach. Jeżeli człowiek "martwy" jest zimny, to znaczy, że żyje, gdy ciepły - umarł. 

A teraz została mi pusta klatka, kupa siana i jedzenia. Chyba to żyto, to zasieję, bo nie mam pojęcia, co z tym zrobić. A tak to będzie mi o nich przypominać. 

Dopóki nie znajdę sobie kolejnego przyjaciela, to koniec bloga. 


sobota, 7 listopada 2015

Aktualizacja

Życie rwie dalej. Mysza istnieje jeszcze. Jestem taka dumna z niej. Niby miała ostatnio powrót kichania, ale trochę wibovitu i koniec. Nawet jak wstaje, to nic nie ma. Taka szczęśliwam! 
Szalona jak zwykle. Oswojona już całkiem, ale widzę, że dopiero teraz. Pół roku to mi zajęło. Ten długi okres spowodowany jest małym natężeniem mojej pracy nad nią. Nie robiłam tego regularnie i nie zawsze zgodnie ze sztuką. 
Ale teraz wskakuje na mnie jak chce i strachu w oczach nie ma, a wyzwanie i ciekawość, może trochę strach o naruszenie terytorium. Ale tego to w myszy chyba nie da się uciszyć. Zwłaszcza u mojej. Jest za inteligentna. Szkoda, że nie przekaże genów mysiej mądrości. 
Dzien dobry z kurami! 

czwartek, 24 września 2015

Lucky Rud

Rudy to pewnie jedna z najinteligentniejszych myszek, jakie spotkam. Robi sobie takie slumsy, że murzyn by pozazdrościł. Silny, zdrowy rudy rydz. 
Zmieniłam karmę na owies w osłonkach a nie płatki i otręby i nie chce jeść. Zeżarł wszystko inne. Zamierzam zrobić mu głodówkę aż w końcu tego nie zje. Co to ma być żeby mysz wybrzydzała. Najgorzej, ze tego owsa to kupiłam z kilo.  Czuje ze trudno mu będzie przejeść. 
Ale nie da sie go oswoić do końca. bardzo nieufny.

wtorek, 8 września 2015

Paranoja

Z myszką wszystko w porządku, sie okazało, że była tylko zaspana. Dziwnie sie zachowywała ale juz jej przeszło. Szaleje znowu - zwłaszcza rano na kołowrotku. 
Z tutki i siana zrobił sobie typowa mysią norę. 

środa, 2 września 2015

Strach

Rudy chyba umiera. Siedział w jedzeniu i dawał się głaskać. Ożywiłam go, ale czuję że jest chory i że tej nocy zdechnie. Nie biegnę do weta, bo mam 45 minut do niego, wolę rudego nie tarmosić jak to po prostu starość. Ma rok bez tygodnia. Myszy dłużej żyją, ale te są po przejściach, poza tym rudy teraz żyje sam, a samotność skraca życie.

czwartek, 30 lipca 2015

Żyjemy sobie razem

Z rudym w porządku, ale czasem mam wrażenie, że jak mu nie przeszkadzam, to po pewnym czasie się nudzi i szuka mnie nosem poza klatką. W wakacje spędzam z nim mniej czasu. Rudy nie choruje, jest taki nerwowy I się trzęsie. Ale wygląda to na jego ADHD a nie chorobę. I tak mam trochę traumę i przyglądam się czy żyje, gdy wracam do domu. Dużo je. To jedyne co mnie zdziwiło. No i jak zwykle miziak z niego żaden, biega, ucieka, skacze i stworzuje.

wtorek, 21 lipca 2015

Życie dalsze

 Peperoni dobrze sie trzyma, je, pije, kołowrotkuje. Smutno mi że ma tylko mnie, a nie jakaś myszkę do poderwania, ale poza tym, to życie jak w Madrycie. Zabrałam je ze sobą do Wrocławia, wiec teraz siedzi w łazience. Ich nienawiść się wtedy zaczęła. Może poczuły sie mniej bezpiecznie, więc chęć obrony swojego terytorium wzrosła. W tym agresja. Ale teraz widzę, że to mógł być Rudy, który wyczuł słabość swojego brata, więc się zaczął panoszyć. A Riperoni się bronił.
Żarły się niemiłosiernie. Nawet na neutralnej powierzchni. Teraz już wiem, że to oznaka, że coś jest nie tak z jedna z myszek. 
Znalazłam czarnego zakopanego w trocinach, już skostniałego. Była też krew, gdy myłam potem klatkę. Sądzę, ze to Rudego sprawka, nie lubił po prostu chorej myszy w swoim otoczeniu. 
Idę z Rudą do weterynarza niedługo.